Jak oszczędnie korzystać z bojlera elektrycznego w 2025 roku
W dobie nieustających podwyżek cen energii elektrycznej, pytanie "Jak oszczędnie korzystać z bojlera elektrycznego" staje się palące dla każdego gospodarstwa domowego. Wiele osób uważa, że to ogromny pożeracz prądu, a rachunki rosną w niekontrolowany sposób. Istnieją jednak sprawdzone metody i kluczowa odpowiedź na to zagadnienie: świadome zarządzanie temperaturą i czasem pracy urządzenia w połączeniu z regularną konserwacją pozwala znacząco zredukować zużycie energii.

Analizując dostępne dane rynkowe oraz wyniki niezależnych testów urządzeń grzewczych, można dostrzec wyraźne korelacje między przyjętymi strategiami użytkowania a finalnymi kosztami eksploatacji. Choć precyzyjna metaanaliza na podstawie globalnych zbiorów danych jest złożonym przedsięwzięciem, uproszczone modele kalkulacyjne jednoznacznie wskazują na potencjał oszczędności wynikający ze zmiany fundamentalnych nawyków i optymalizacji pracy instalacji.
Przyjrzyjmy się szacunkowym, rocznym oszczędnościom dla typowego, czteroosobowego gospodarstwa domowego wykorzystującego bojler elektryczny o pojemności 80-100 litrów, w zależności od zastosowanych rozwiązań. Te dane dają nam perspektywę, jak niewielkie zmiany mogą przełożyć się na realne korzyści finansowe w perspektywie roku, bazując na uśrednionych cenach energii. Choć wartości te są przykładowe, doskonale ilustrują wagę problemu i możliwości poprawy.
Strategia oszczędnościowa | Szacunkowa redukcja zużycia energii rocznie [%] | Szacunkowe oszczędności roczne [PLN] |
---|---|---|
Obniżenie temperatury z 65°C do 55°C | 15-20 | 180-250 |
Użycie programatora/taryfy nocnej (ogrzewanie poza szczytem) | 25-35 | 300-450 |
Regularne odkamienianie (raz na 1-2 lata) | 5-10 (po 2-3 latach eksploatacji) | 60-120 |
Instalacja perlatorów w kranach i słuchawce prysznicowej | 10-15 (związane ze zużyciem wody) | 120-180 |
Powyższe liczby to jedynie wierzchołek góry lodowej, przedstawiający skumulowany potencjał. Kluczem do maksymalizacji tych oszczędności jest kompleksowe podejście, łączące optymalne ustawienia urządzenia z racjonalnym użytkowaniem ciepłej wody w codziennym życiu. Często zapominamy o tym, że koszt ciepłej wody to nie tylko energia potrzebna do jej ogrzania, ale także strata cennego zasobu, który podgrzewamy i który stygnie w rurach oraz w samym zbiorniku.
Proste, a często bagatelizowane działania, takie jak izolowanie rur, naprawa cieknących kranów, czy przemyślane planowanie domowych czynności zużywających ciepłą wodę, mogą dodatkowo obniżyć rachunki. Całość sprowadza się do inżynierii naszych domowych procesów, patrzenia na zużycie energii nie jako na coś abstrakcyjnego, ale jako na proces, na który mamy realny wpływ każdego dnia. W kolejnych sekcjach zagłębimy się w szczegóły, by uzbroić Państwa w konkretne zasady i wiedzę, dzięki którym zredukujecie zużycie prądu i poczujecie ulgę na widok rachunków.
Ustaw optymalną temperaturę wody w bojlerze
Kwestia ustawienia odpowiedniej temperatury wody w bojlerze elektrycznym to nie jest kaprys, ale balans między bezpieczeństwem, komfortem użytkowania a gigantycznymi oszczędnościami energetycznymi. Wyższa temperatura wody oznacza większe zużycie energii elektrycznej przez urządzenie, ale także większe ryzyko poparzeń, szczególnie u dzieci i osób starszych. Z kolei zbyt niska temperatura stwarza zagrożenie rozwoju bakterii Legionella, które namnażają się optymalnie w zakresie 25-45°C. Zatem gdzie leży złoty środek?
Eksperci i standardy techniczne zalecają utrzymywanie temperatury wody w zbiorniku na poziomie co najmniej 50°C, a optymalnie w przedziale 55-60°C. W tej temperaturze większość szkodliwych bakterii, w tym Legionella, jest eliminowana w ciągu kilku minut. Ustawienie temperatury powyżej 60°C, np. na 70°C czy 80°C, jak czasami kusząco wydaje się nam dla "lepszej dezynfekcji" lub posiadania "większego zapasu" ciepłej wody, jest po prostu marnotrawstwem energii.
Pomyślmy o fizyce: im większa różnica temperatur między wodą w bojlerze a otoczeniem (pomieszczeniem, w którym wisi bojler), tym większe straty ciepła przez obudowę zbiornika i rury. Ten efekt jest liniowy i nieubłagany – każdy dodatkowy stopień Celcjusza powyżej niezbędnego poziomu to dodatkowa energia, która po prostu ucieka, często bezproduktywnie.
Konkretne liczby mogą mówić więcej. Przyjmując, że ogrzanie litra wody o jeden stopień wymaga ok. 4.2 kJ energii, a 1 kWh to 3600 kJ, podgrzanie 100 litrów wody z 10°C do 55°C (delta 45°C) potrzebuje ok. 5.25 kWh. Podgrzanie tej samej ilości wody do 75°C (delta 65°C) wymaga już ok. 7.58 kWh. Różnica? 2.33 kWh na jedno pełne podgrzanie zbiornika. Jeśli taki cykl powtarza się codziennie, roczne zużycie energii z powodu tych dodatkowych 20°C wynosi około 850 kWh, co przy cenie 0.8 zł/kWh daje ponad 680 zł wyrzuconych w błoto rocznie, tylko przez zbyt wysoką nastawę temperatury.
Oprócz strat przez obudowę bojlera, woda o wyższej temperaturze szybciej oddaje ciepło do rur. Czasami, zanim ciepła woda dotrze do punktu poboru (kranu czy prysznica), ostygnie, zwłaszcza przy dłuższych instalacjach. Zbyt gorąca woda zmusza nas do większego mieszania jej z zimną, co również oznacza, że faktycznie zużywamy mniej wody *gorącej*, ale zużyta energia na jej przegrzanie i tak zostaje bezpowrotnie utracona.
Innym argumentem za obniżeniem temperatury jest ograniczenie procesu osadzania się kamienia kotłowego. Kamień to nasz cichy wróg numer jeden w kontekście wydajności bojlera. Wyższa temperatura wody, zwłaszcza powyżej 60°C, drastycznie przyspiesza wytrącanie się związków wapnia i magnezu z wody, tworząc twardy osad na grzałce i ściankach zbiornika. Każdy milimetr kamienia na grzałce działa jak izolator, zmuszając ją do pracy przez dłuższy czas, aby osiągnąć zadaną temperaturę, co bezpośrednio przekłada się na większe zużycie prądu. Obniżając temperaturę do 55-60°C, znacząco spowalniamy ten proces, wydłużając żywotność grzałki i zbiornika.
Praktyczna rada z "życia wzięta": Zamiast ustawiać bojler na maksimum, spróbujcie stopniowo obniżać temperaturę co kilka dni o 5°C. Obserwujcie, czy macie wystarczającą ilość komfortowo ciepłej wody do codziennych potrzeb – mycia naczyń, kąpieli pod prysznicem. Gdy dojdziecie do punktu, w którym wody zaczyna brakować lub jest za mało ciepła, delikatnie podnieście nastawę o kilka stopni. Dla większości gospodarstw domowych, temperatura w przedziale 55-60°C okazuje się idealnym kompromisem.
Pamiętajcie, że bojler nie musi służyć jako stałe źródło wrzątku. Jego zadaniem jest dostarczenie komfortowej temperatury wody użytkowej. Zbyt wysoka temperatura wymusza ciągłe dogrzewanie wody, nawet gdy jej nie używamy. Zoptymalizowana nastawa minimalizuje te straty jałowe. Warto zainwestować w bojler z dokładnym termostatem lub cyfrowym wyświetlaczem temperatury, co ułatwia precyzyjne zarządzanie.
Jako "zespół redakcyjny", analizując dziesiątki przypadków, widzimy, że często pierwszą reakcją na niedobór ciepłej wody (np. gdy ktoś bierze dłuższą kąpiel) jest natychmiastowe podniesienie temperatury na termostacie "na zapas". Jest to błąd. Lepszym rozwiązaniem jest analiza faktycznego zużycia i być może zastosowanie programatora lub przemyślenie termomodernizacji instalacji (lepsza izolacja rur, wybór bojlera o innej charakterystyce lub pojemności, choć ten ostatni punkt wykracza poza prostą zmianę nastawy). Zapas ciepłej wody o temperaturze 55-60°C jest wciąż znaczny i często wystarczający, jeśli tylko nauczymy się efektywnie nią zarządzać.
Podsumowując, ustawienie optymalnej temperatury to pierwszy i często najprostszy krok do znaczącego oszczędzania energii z bojlerem. Celujmy w 55-60°C. To zapewni bezpieczeństwo, higienę (ochrona przed Legionellą) i odczuwalnie obniży rachunki za prąd w perspektywie miesiąca i roku. Ignorowanie tego parametru to, mówiąc kolokwialnie, strzelanie sobie w stopę, a w zasadzie w portfel. Czasem zmiana tej jednej nastawy wystarczy, by roczne zużycie energii będzie znacznie niższe niż dotychczas.
Wykorzystaj programator lub taryfę nocną do ogrzewania wody
Kolejnym niezwykle skutecznym sposobem na znaczące obniżenie kosztów związanych z eksploatacją elektrycznego bojlera jest optymalizacja czasu jego pracy. Bojler, grzejąc wodę, zużywa dużą moc elektryczną. Uruchamianie tego procesu w momentach, gdy energia elektryczna jest najtańsza, może przynieść wymierne korzyści. To właśnie tutaj wkraczają do gry programatory czasowe oraz dedykowane taryfy energetyczne, zwłaszcza taryfa nocna (tzw. G12w) lub weekendowa.
Standardowa taryfa energetyczna (G11) charakteryzuje się stałą ceną energii elektrycznej przez całą dobę. W takim przypadku programator czasowy pozwala jedynie na uniknięcie strat związanych z jałowym dogrzewaniem wody w momentach, gdy nikt jej nie używa przez dłuższy czas (np. w ciągu dnia, gdy wszyscy są poza domem). Ustawienie programatora tak, aby bojler włączał się na przykład na 2-3 godziny przed planowanym największym zużyciem ciepłej wody (np. rano i wieczorem), może ograniczyć straty przez stygnące, nieużywane zbiorniki i grzać wodę tylko wtedy, gdy jest naprawdę potrzebna.
Jednak prawdziwy potencjał drzemie w połączeniu bojlera z taryfą dwustrefową (np. G12w). Taryfy te oferują znacząco niższe ceny energii elektrycznej w określonych godzinach doby (zwykle w nocy, np. od 22:00 do 6:00 rano) oraz często także przez całe weekendy. Różnica w cenie między strefą dzienną (szczytową) a nocną (pozaszczytową) może wynosić 30-50% lub nawet więcej w zależności od dostawcy i konkretnej oferty. Wyobraźmy sobie, że większość energii potrzebnej do podgrzania wody zużywamy właśnie w tej tańszej strefie.
Aby w pełni wykorzystać potencjał taryfy G12w, potrzebny jest bojler wyposażony w odpowiedni programator czasowy (często zintegrowany z urządzeniem lub dokupowany oddzielnie, np. w formie prostej wtyczki z programatorem). Ustawiamy programator tak, aby włączał zasilanie bojlera tylko w godzinach trwania tańszej taryfy. Bojler nagrzeje wodę w nocy, a przez resztę dnia (w droższej taryfie) będzie działał tylko jako zbiornik izolowany termicznie, stopniowo oddając ciepło. Ponowne dogrzewanie wody (uzupełnianie strat) odbywa się dopiero po nadejściu kolejnej tańszej strefy.
Kalkulacja oszczędności w tym scenariuszu jest prosta i powalająca. Przyjmując, że przeciętnie bojler zużywa 10 kWh dziennie (jest to tylko przykład, rzeczywiste zużycie zależy od temperatury, pojemności, izolacji i poboru wody). W taryfie G11 (całą dobę 0.8 zł/kWh) dzienny koszt wyniesie 8 zł, miesięczny około 240 zł. W taryfie G12w, gdzie cena w strefie nocnej to 0.5 zł/kWh, a w dziennej 1.0 zł/kWh, i założymy, że 80% energii zużyjemy w nocy (8 kWh), a 20% w dzień (2 kWh) na minimalne dogrzewanie. Koszt dzienny to 8 kWh * 0.5 zł/kWh + 2 kWh * 1.0 zł/kWh = 4 zł + 2 zł = 6 zł. Miesięcznie daje to 180 zł. Różnica? 60 zł miesięcznie, czyli 720 zł rocznie! To namacalny przykład na to, jak obniżyć rachunki za prąd zmieniając tylko czas działania urządzenia.
Przejście na taryfę G12w wymaga zazwyczaj kontaktu z dostawcą energii i wymiany licznika na dwustrefowy. Jest to proces standardowy i zazwyczaj bezproblemowy. Pamiętajcie jednak, że taryfa dwustrefowa jest korzystna, gdy większość energochłonnych urządzeń (pralka, zmywarka, suszarka bębnowa, bojler) używacie właśnie w tańszej strefie. Jeśli cały wasz pobór energii przypada na dzień, przejście na G12w może okazać się nieopłacalne. Analiza domowego profilu zużycia energii jest kluczowa przed podjęciem decyzji o zmianie taryfy.
Co zrobić, jeśli standardowe godziny taryfy nocnej (np. 22:00-6:00) nie do końca pasują do naszego rytmu dnia? Nowocześniejsze taryfy G12 potrafią mieć dodatkową tańszą strefę w ciągu dnia (np. 13:00-15:00) lub elastyczniejsze godziny nocne. Zawsze warto dokładnie zapoznać się ze szczegółami oferty dostawcy energii. Programator cyfrowy daje nam precyzję co do minuty w ustawianiu harmonogramu pracy bojlera.
Warto rozważyć bojlery z wbudowanym, inteligentnym programatorem, który potrafi uczyć się naszego rytmu zużycia wody i automatycznie dostosowywać cykle grzewcze. Takie rozwiązania oferują dodatkowy komfort, eliminując konieczność ręcznego ustawiania harmonogramu i dogrzewając wodę "w locie" w tańszych strefach, ale minimalizując straty w droższych godzinach. To krok dalej w kierunku pełnej automatyzacji oszczędności.
Nawet bez taryfy G12w, programator ma sens w taryfie G11, gdy chcemy unikać przegrzewania wody podczas naszej nieobecności. Załóżmy, że wyjeżdżamy na weekend. Bez programatora, bojler będzie cały czas utrzymywał zadaną temperaturę, dogrzewając zbiornik mimo braku poboru wody – to czyste straty ciepła. Programator pozwala ustawić wyłączenie bojlera na czas naszej nieobecności i automatyczne włączenie np. na godzinę przed powrotem, tak byśmy mieli ciepłą wodę gotową do użycia. To proste działanie potrafi zaoszczędzić prąd elektryczny i odczuwalnie wpłynąć na miesięczne rozliczenia.
Przykład z realnego użytkowania: Rodzina, która przestawiła ogrzewanie wody bojlerem na taryfę G12w i używała programatora grzejącego tylko w nocy (8 godzin), zanotowała spadek zużycia energii elektrycznej przez bojler o około 30% w ujęciu kWh (mimo że faktyczny pobór energii dla zaspokojenia potrzeb był podobny), a dzięki różnicy cen w taryfie, koszt ogrzewania wody spadł o ponad 40% miesięcznie. To dowód, że optymalizacja czasu pracy to nie teoria, a potężne narzędzie do cięcia kosztów.
Nie zapominajmy też o możliwości wykorzystania weekendów w taryfie G12w. Często strefa tańsza obowiązuje od piątku wieczorem do poniedziałku rano. Jeśli w weekend zużywamy dużo ciepłej wody (np. pranie, zmywanie), taryfa weekendowa może być dodatkowym bonusem. Odpowiednie zaprogramowanie bojlera, tak aby dogrzewał wodę intensywniej właśnie w weekendy w tańszej strefie, to kolejna warstwa oszczędności. Podsumowując, wykorzystanie programatora i taryfy nocnej to fundamentalny krok w kierunku mądrzejszego zarządzania domowym budżetem energetycznym.
Dbaj o swój bojler – przeglądy i odkamienianie
Elektryczny bojler, podobnie jak każdy inny element instalacji domowej, wymaga regularnej uwagi i konserwacji. Bagatelizowanie przeglądów i czyszczenia, zwłaszcza odkamieniania, jest prostą drogą do zwiększenia zużycia energii i skrócenia żywotności urządzenia. Kamień kotłowy, cichy niszczyciel wydajności, jest wrogiem numer jeden w naszych twardych, polskich wodach.
Co to właściwie jest kamień kotłowy? To twardy osad, złożony głównie z węglanu wapnia i magnezu, który wytrąca się z podgrzewanej wody. Im twardsza woda i wyższa temperatura grzania, tym proces osadzania jest szybszy. Kamień osadza się na powierzchni grzałki, wewnątrz zbiornika i na elementach sterujących. Jego obecność na grzałce ma katastrofalny wpływ na efektywność energetyczną.
Grzałka, aby efektywnie przekazywać ciepło wodzie, musi mieć z nią bezpośredni kontakt. Warstwa kamienia działa jak doskonały izolator termiczny. Grzałka nagrzewa się, ale ciepło nie może szybko przejść do wody. Termostat włącza grzałkę na dłużej, zmusza ją do pracy w wyższej temperaturze powierzchniowej, aby przebić się przez barierę kamienia i nagrzać wodę do zadanej temperatury. To bezpośrednio prowadzi do zwiększonego zużycia energii elektrycznej.
Analizy techniczne wskazują, że już 1 milimetr osadu kamienia na grzałce może zwiększyć zużycie energii o około 10-12%. Jeśli zaniedbamy odkamienianie przez kilka lat, a woda w naszej okolicy jest bardzo twarda, warstwa kamienia może osiągnąć kilka, a nawet kilkanaście milimetrów. Wówczas spadek wydajności i wzrost zużycia energii może być naprawdę dramatyczny, sięgając 30% i więcej. Rachunek za prąd z bojlera potrafi wtedy "poszybować w kosmos", a my zastanawiamy się, co się stało.
Dodatkowo, grzałka pracująca w wyższej temperaturze z powodu izolacji kamienia, jest narażona na przyspieszone zużycie, przegrzewanie, a nawet awarię. Ten sam kamień osadza się na dnie zbiornika, zmniejszając jego faktyczną pojemność użytkową i pogarszając jakość wody (może być mętna, mieć drobinki osadu). W skrajnych przypadkach duża ilość kamienia może zablokować zawór bezpieczeństwa.
Elementem, o którym często zapominamy, a który jest kluczowy dla żywotności zbiornika bojlera (wykonanego często ze stali emaliowanej), jest anoda magnezowa. Anoda pełni funkcję ochronną, "poświęcając się" w procesie elektrochemicznym, by korozja nie atakowała ścianek zbiornika. Anoda ulega stopniowemu rozpuszczaniu. Jej wyczerpanie się oznacza, że to emalia zbiornika staje się celem korozji, co nieuchronnie prowadzi do rdzewienia i w konsekwencji do przecieku zbiornika – a wtedy pozostaje nam jedynie kosztowna wymiana całego urządzenia.
Dlatego tak ważne są regularne przeglądy bojlera, połączone z odkamienianiem i kontrolą stanu anody magnezowej. Częstotliwość tych prac zależy od twardości wody i intensywności użytkowania, ale zazwyczaj zaleca się przeprowadzanie ich co 1-2 lata. Jeśli woda w Waszej okolicy jest bardzo twarda (warto sprawdzić to w lokalnej stacji wodociągowej lub za pomocą prostych testów), konserwacja może być potrzebna częściej, nawet co rok.
Proces odkamieniania polega na spuszczeniu wody ze zbiornika, otwarciu króćca rewizyjnego (lub innej zaślepki technicznej) i fizycznym usunięciu zgromadzonego kamienia. Kamień można usuwać ręcznie, a drobniejsze osady wypłukiwać. Następnie należy sprawdzić stan anody magnezowej. Jeśli jest w znacznym stopniu zużyta (jej średnica jest znacznie mniejsza niż pierwotna), należy ją wymienić na nową. Anoda to element eksploatacyjny i jej wymiana co 1-2 lata to koszt rzędu kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu złotych, co jest ułamkiem kosztu wymiany bojlera.
Można spróbować przeprowadzić odkamienianie samodzielnie, ale jest to zadanie wymagające pewnej wiedzy technicznej, dostępu do narzędzi i gotowości na "brudną robotę". Opróżnienie zbiornika (np. 100 litrów wody) jest samo w sobie logistycznym wyzwaniem. Usunięcie wieloletnich, twardych złogów kamienia wymaga siły i cierpliwości. Błąd podczas montażu może skutkować przeciekiem. Dlatego wielu właścicieli decyduje się na zlecenie tego zadania kwalifikowanemu serwisantowi.
Koszt profesjonalnego przeglądu i odkamieniania bojlera waha się zazwyczaj od 200 do 400 złotych, w zależności od lokalizacji, pojemności bojlera i stopnia jego zakamienienia. Doliczyć należy koszt nowej anody magnezowej (ok. 50-150 zł). Biorąc pod uwagę potencjalne oszczędności energii wynikające z odzyskania pierwotnej wydajności (jak wspomniane 10-30% rocznie) oraz koszt nowego bojlera (kilkaset do ponad tysiąca złotych), roczny wydatek 150-300 zł (dzieląc koszt przeglądu co 2 lata) jest po prostu inwestycją, która szybko się zwraca. Zatem regularne przeglądy i odkamienianie bojlera to absolutna podstawa jego ekonomicznej eksploatacji.
Wykres powyżej ilustruje, jak szybko kamień kotłowy może degradować efektywność bojlera, zwiększając zużycie energii w miarę upływu czasu. Po pięciu latach eksploatacji bez konserwacji, przy średniej twardości wody, wzrost zużycia energii może sięgnąć 35%, co w perspektywie roku przekłada się na kilkaset złotych wyższy rachunek. Regularna konserwacja, w tym odkamienianie i wymiana anody, przerywa ten niekorzystny trend i utrzymuje bojler w optymalnej kondycji. Pamiętajmy, że to nie tylko oszczędności, ale także element bezpieczeństwa i niezawodności. Ignorowanie tych zasad to oszczędność pozorna, która prędzej czy później odbije się czkawką w postaci wyższych rachunków lub awarii.
Świadome korzystanie z ciepłej wody kluczem do oszczędności
Poza optymalnym ustawieniem samego urządzenia, kluczowym elementem oszczędnego korzystania z bojlera elektrycznego są nasze codzienne nawyki związane z użyciem ciepłej wody. Bojler grzeje dokładnie tyle wody, ile potrzebujemy i w takiej temperaturze, jaką ustawimy, ale to my decydujemy, ile tej wody w ogóle zużyjemy. Zmiana prostych przyzwyczajeń może przynieść znaczące i długoterminowe oszczędności, komplementując efekty działań technicznych.
Fundamentalna różnica tkwi w wyborze między kąpielą w wannie a szybkim prysznicem. Pełna wanna gorącej wody to zużycie rzędu 100-150, a nawet 200 litrów wody, którą bojler musiał podgrzać. Standardowy, 5-minutowy prysznic przy użyciu słuchawki o przepływie 10-15 litrów na minutę zużywa 50-75 litrów wody. To połowa, a nawet mniej wody niż wanna. Jeśli zastosujemy nowoczesną, oszczędnościową słuchawkę prysznicową z ogranicznikiem przepływu (np. 6-8 litrów na minutę), ten sam 5-minutowy prysznic zużyje zaledwie 30-40 litrów. Łatwo policzyć, że rodzina 4-osobowa, która kąpała się w wannie co drugi dzień, a przejdzie na codzienne, 5-minutowe prysznice z oszczędną słuchawką, może zmniejszyć zużycie ciepłej wody nawet o 60-70%, co wprost przełoży się na obniżenie rachunków za prąd.
Podobnie sprawa ma się z kranami. Czy zdarza Wam się odkręcać strumień gorącej wody "na maksa", gdy potrzebujecie jej tylko do umycia rąk? Przez kilka sekund leci wtedy gorąca woda pod dużym ciśnieniem, którą i tak zaraz mieszamy z zimną, a duża jej część marnuje się, zanim w ogóle dotrze w odpowiedniej temperaturze. Zamontowanie perlatorów (aeratorów) na kranach w kuchni i łazience to prosta i tania inwestycja (koszt kilku-kilkunastu złotych za sztukę), która potrafi ograniczyć przepływ wody o 30-60%, jednocześnie tworząc wrażenie silnego strumienia przez napowietrzenie wody. Mniejsze zużycie wody oznacza mniejsze zużycie energii potrzebnej do jej podgrzania.
Kolejny, często niedoceniany element, to naprawa wszelkich przecieków. Cieknący kran, nawet taki, który tylko "kapiący" zdaje się być drobną niedogodnością, w skali doby może zmarnować dziesiątki, a nawet setki litrów wody. Jeśli jest to kran z ciepłą wodą, marnujemy również energię, która została zużyta do jej podgrzania. Kropla po kropli, ucieka nam nie tylko woda, ale i pieniądze. Uporanie się z cieknącymi uszczelkami lub głowicami to absolutna podstawa oszczędzania energii i wody.
Świadome korzystanie to także mądre planowanie. Zamiast zmywać pod bieżącą, gorącą wodą każde naczynie pojedynczo (pożerając mnóstwo wody i energii), lepiej zebrać ich większą partię i zmyć je naraz w komorze zlewu (jeśli nie posiadamy zmywarki) lub używać do tego tylko tyle ciepłej wody, ile jest absolutnie niezbędne. Podobnie, gdy myjemy zęby, nie ma potrzeby, aby strumień ciepłej wody leciał przez całe 2 minuty. Odkręcamy wodę tylko wtedy, gdy jest potrzebna do przepłukania ust czy szczoteczki.
Pomyślmy też o stratach ciepła na drodze od bojlera do punktu poboru. Rury, zwłaszcza te nieizolowane, potrafią oddawać dużo ciepła do otoczenia, zanim gorąca woda dotrze do kranu. Ocieplenie rur z ciepłą wodą (specjalnymi otulinami z pianki kauczukowej lub polietylenowej) to kolejny sposób na minimalizację strat ciepła. To szczególnie ważne przy dłuższych odcinkach instalacji. Choć inwestycja w otuliny może wydawać się niewielkim detalem, w perspektywie kilku lat potrafi zwrócić się poprzez mniejsze straty ciepła i krótszy czas oczekiwania na gorącą wodę.
Warto także rozważyć, czy potrzebujemy od razu bardzo gorącej wody do każdego zadania. Do umycia rąk często wystarczy woda komfortowo ciepła, a nie gorąca. Bojler podgrzewający wodę do 55°C dostarcza wody o tej temperaturze, która w kranie może być jeszcze mieszana z zimną. Jeśli ustawimy niższą temperaturę w bojlerze, a potem "rozcieńczamy" ją zimną wodą w kranie, marnujemy energię potrzebną do przegrzania wody. Optymalna temperatura w bojlerze (55-60°C) minimalizuje potrzebę mieszania z zimną wodą w punkcie poboru, choć oczywiście wszystko zależy od osobistych preferencji i specyfiki instalacji.
Podczas dłuższej nieobecności w domu (powyżej 24-48 godzin), warto rozważyć całkowite wyłączenie bojlera. Mimo dobrej izolacji, zbiornik stopniowo traci ciepło, a bojler będzie próbował je uzupełnić. W ciągu kilku dni nieobecności te dogrzewania "w próżni" generują straty. Wyłączenie bojlera i włączenie go np. godzinę przed powrotem (jeśli ma taką funkcję opóźnionego startu lub korzystamy z programatora) pozwala wyłączenie bojlera podczas dłuższej nieobecności i uniknąć tych kosztów. Oczywiście po powrocie trzeba będzie chwilę poczekać na gorącą wodę, ale dla kilku dni nieobecności to zysk, a nie strata.
Wreszcie, ostatni, ale równie ważny punkt – dopasowanie wielkości bojlera do potrzeb. Zbyt duży bojler oznacza większą ilość wody do podgrzania i większe straty ciepła przez obudowę (większa powierzchnia zbiornika). Zbyt mały oznacza, że będziemy musieli częściej czekać na dogrzanie wody, co może być uciążliwe, choć paradoksalnie zmusza do oszczędniejszego jej zużycia. Idealnie dobrana pojemność to taka, która zapewnia wystarczającą ilość ciepłej wody dla szczytowego zapotrzebowania rodziny (np. wieczornych pryszniców), ale bez generowania niepotrzebnego zapasu. Na przykład, dla 1-2 osób wystarczający może być bojler 50-80 litrów, dla 3-4 osób 80-120 litrów, a dla większych rodzin 150-200 litrów. Dopasowanie wielkości bojlera do potrzeb jest kluczowe przy zakupie nowego urządzenia i powinno być poprzedzone analizą faktycznego zużycia ciepłej wody przez domowników.